AKTUALNOŚCI - 34. Warszawskie Spotkania Teatralne




Pisze Edyta Błaszczak w Metrze.


 

Przed nami ostatni weekend jednego z najważniejszych festiwali teatralnych w Polsce: 34. Warszawskich Spotkań Teatralnych. Imprezę z hukiem otworzono spektaklem stołecznego Teatru Dramatycznego "Noc żywych Żydów". Na premierze pojawił się sam premier Donald Tusk, bo sztuka powstała na podstawie tekstu jego spin doctora - Igora Ostachowicza. W przerwie spektaklu kilkanaście osób opuściło salę, bo chyba, jak później napisał jeden z krytyków, przedstawienie "obrażało ich inteligencję". Jednak prawie 600 osób na sali zostało. Były długie brawa i owacje na stojąco. I choć Marek Kalita - reżyser i odtwórca głównej roli - do moich ulubieńców nie należy, mojej inteligencji nie obraził, a wręcz ją rozwinął. Spektakl w konwencji trochę sitcomu, trochę teledysku, porwany, z dużą dawką muzyki i popkulturowych nawiązań, ma prawo się podobać. Jest też odważny i gdyby prawicowiec trafił do Dramatycznego - manifestacje gwarantowane.

Podobał się też (przynajmniej na moim balkonie), przerywany szeptami - "a gdzie tu skandal" - "Do Damaszku" Jana Klaty. I choć wolę wcześniejsze sztuki obecnego dyrektora Teatru Starego w Krakowie (prezentowane kilka lat temu w ramach WST), tekst Augusta Strindberga o poszukiwaniu Boga (dla mnie o zagubieniu, samotności i pustce w sztuce) wystawiony przez Klatę jest niezwykle atrakcyjny. W odróżnieniu od "Kronosa" Krzysztofa Garbaczewskiego, który potraktował zapiski Witolda Gombrowicza nadzwyczaj kreatywnie. Jednak mnie ta forma - wygłaszanych bezskładnych i banalnych monologów aktorów przerywanych filmami, nie przekonuje. Kilku moich teatralnych sąsiadów też, bo błądzili palcami po smartfonach przez większą część spektaklu. Sam reżyser w nagranym wcześniej wideo w połowie przedstawienia mówi, że się pod tym "gównem" nie podpisuje. Ciekawy zabieg, ale nie przerwał na długo mojego znużenia.

Jednym z ważniejszych wydarzeń festiwalu była pokazana po raz pierwszy w Warszawie "Caryca Katarzyna" laureatów Paszportów "Polityki" Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina. Twórcy przerobili biografię wielkiej władczyni bez tabu. Na scenie dominowały wulgarność, nagość, dosłowność - wszystko ku chwale sztuki odważnej i zaangażowanej. Mam nadzieję, że tak będzie i na "Antyhonie" białostockiego Teatru Dramatycznego. Wzięta od Sofoklesa historia zostaje przeniesiona na polsko-sowiecką granicę, w czas bratobójczych walk, eksterminacji Żydów i gnębionych Białorusinów. Scenografię do przedstawienia przygotował Leon Tarasewicz, a na scenie zobaczymy mieszkańców Białegostoku i Krynek. Na koniec WST Teatr Wybrzeże zaprezentuje "Czarownice z Salem". To alegoryczna i zarazem brutalna opowieść o tym, jak pozornie błahe wydarzenie (grupka niewinnych dziewcząt idzie tańczyć nocą w lesie) uruchamia spiralę zdarzeń, w której wszystkie ciosy są dozwolone.

Warto zwrócić uwagę także na prezentowaną w ramach Małych WST ciekawą interpretację wierszy Brzechwy, czyli "Bajki samograjki" szczecińskiej Pleciugi.

"Odważne WST bez skandali"
Edyta Błaszczak

partnerzy.jpg