AKTUALNOŚCI - 33 Warszawskie Spotkania Teatralne / 18.04 - 01.05.2013

Powrót do rodzinnych stron

Recenzja spektaklu "Dwanaście stacji" Teatru im. J. Kochanowskiego w Opolu

 

Poemat Tomasza Różyckiego „Dwanaście Stacji” to historia rodziny z okolic Lwowa przesiedlonej na Opolszczyznę. Ten poetycki spektakl przygotowany przez Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu rozpoczął 33. Warszawskie Spotkania Teatralne. Reżyser przedstawienia, Mikołaj Grabowski, określa tekst Różyckiego jako „poetycki, zjadliwy, ironiczny, poważny, nostalgiczny i śmieszny zarazem”.

Taki dokładnie jest też opolski spektakl. Dzieje się w dwóch przestrzeniach. Jedna jest sfilmowana na ekranie, druga toczy się na scenie. Te dwie materie przenikają się i uzupełniają. W filmowych scenach przewodnikiem jest sam Tomasz Różycki - autor poematu.

Główny bohater spektaklu, Wnuk, ma za zadanie zjednoczyć, zmobilizować całą rodzinę i zorganizować jej wyjazd w rodzinne strony, na kresy.

Początek jest zaskakujący. Jeszcze na widowni słychać gwar, ostatni widzowie szukają miejsca, a już koło nich przechodzą jacyś starsi mężczyźni, rozglądają się i powoli wchodzą na scenę. Nie wiadomo, może to jakiś obcy staruszek zagubił się w nieswoim świecie?

Mężczyźni siadają na scenie, a na ekranie rozpoczyna się film. Tomasz Różycki oprowadza młodych ludzi i widzów po starej kamienicy w której mieszkała rodzina Wnuka, jego ukochana babcia. Wchodzimy do mieszkania, zaglądamy do szafek…i nagle ekran gaśnie. Na scenie ukazuje się pokój z filmu, jest rodzina, babcia, Wnuk. Starszyzna rodu postanawia pojechać w swoje rodzinne strony, odbudować starą parafię gdzieś w Glinianach czy Zadwórzu. Wnuk, który z woli rodziny ma zorganizować ten wyjazd, zaczyna swoją podróż w przestrzeni i czasie, wraca do swoich smaków i zapachów dzieciństwa. Smaku babcinych pierogów, lepionych w olbrzymich ilościach dla całej rodziny. Te pierogi, a zwłaszcza sfilmowana scena wyrabiania ciasta i ich lepienia są dla mnie symbolem prawdziwego, rodzinnego domu na kresach, symbolem miłości do rodziny. Za tę i pozostałe sfilmowane sceny należą się oddzielne brawa dla realizatora filmowego Michała Grabowskiego.

Tak naprawdę rodzina, a przede wszystkim jej starsze pokolenie, nigdy nie odeszło z kresów. Jest pełne nostalgii i tęsknoty. Są w nowym miejscu, ale to jest dla nich obca ziemia. To tylko  młodzi przywykli, zasymilowali się, uznali, że tu jest ich dom.

W finale już wiemy, że Wnuk wykonał swoje zadanie, starszyzna wyrusza w podróż na kresy, w rodzinne strony. Są jak Chachary z piosenki ich życia „A chachary żyją” - twardzi, niezniszczalni. W pociągu, który wiezie ich „do domu” są ci, co żyją i ci, co już odeszli. Wszyscy są piękni, eleganccy, zadowoleni, że jadą tym pociągiem, które niczym widmo zabiera ich do szczęśliwych czasów swojej młodości, do domu.

Iwa Poznerowicz /TeatrdlaWas/

Spotkanie po spektaklu "Pieśni Leara"

 

 

 

Na spotkanie z twórcami spektaklu "Pieśni Leara" zapraszamy 21 kwietnia ok. 18.30 do kawiarni „U Pana Tadeusza” /Scena na Woli im. Tadeusza Łomnickiego/.

Braterstwo i szaleństwo

Recenzja "Naszej klasy" Teatru im. J. Katony

 

18 kwietnia 2013 roku ruszyła 33. edycja Warszawskich Spotkań Teatralnych. Dzięki tej inicjatywie mamy okazję poszerzyć nasze głodne sztuki horyzonty o całe kilometry nowych doznań. Do Warszawy wszak przyjeżdżają teatry z całej Polski, a także z innych krajów,  między innymi ważny na teatralnej mapie Teatr im. Józsefa Katony w Budapeszcie. Na scenie Teatru na Woli obejrzeć można było węgierką inscenizację  „Naszej klasy” w reżyserii Gábora Máté.

To ciekawe porównanie – od kilku lat spektakl „Nasza klasa” w reżyserii Ondreja Spišáka święci triumfy na scenie warszawskiego Teatru na Woli. Dramat Tadeusza Słobodzianka to historia napisana mocnym językiem, bez miejsc na niedopowiedzenia czy bezmyślność. To ważny tekst, oparty także na prawdziwych zdarzeniach mających miejsce w Jedwabnem; to historia przyjaciół z jednej klasy – Polaków i Żydów. Autor „Młodego Stalina” trzymając w rękach dziesięć istnień, dokonał swoistej wiwisekcji ich życia. Pokazał najbardziej dramatyczne  i przerażające momenty w ich biografii na tle zmieniających się czasów, ustrojów i w obliczu ludzkich tragedii.

Trudno uciec od  porównań polskiej i węgierskiej adaptacji dramatu Słobodzianka. Polska inscenizacja jest bardzo silnie skontrastowana i mocno grająca na emocjach widza. Wszystko opiera się na emocjonalnych napięciach i psychicznych konfliktach i tragediach. Nawet dekoracje czy kostiumy są tylko dodatkiem i tak naprawdę ograniczają się do wymaganego minimum. W przypadku Teatru Katony jest nieco inaczej. Bardzo ciekawym i udanym zabiegiem jest użycie  ławki, która przed wojną stanowiła jedność, a na przestrzeni dziejących się tragedii rozdziela się  na część polską i żydowską.

Tempo spektaklu węgierskiego  jest oszałamiające. To również zasługa znakomicie grających aktorów. Okrucieństwo obrazu, w porównaniu do polskiej realizacji, wydaje się być jednak nieco mniejsze, łagodniej ubrane w metafory i przenośnie. Gwałt opisywany jest podczas czynności strugania ołówka, okrucieństwo zaś malowane cyrklem lub ekierką. Tego rodzaju symboliczność spektaklu nadaje tej realizacji lekkości i zdecydowanie ujmuje tragiczności. Nie oznacza to jednak, że w wykonaniu Teatru Katony „Nasza klasa” to lekka opowieść o zabarwieniu historycznym. Wręcz przeciwnie, to obraz trudnych i tragicznych losów, nie pozbawiony  rozpaczy i szaleństwa. Reżyser spektaklu, Gábor Máté, znakomicie prowadzi swoich aktorów, pozostawiając widzom wiele przestrzeni otwartych i nierozstrzygniętych kontekstów. Zastosowana w spektaklu symbolika działa na widza z niewypowiedzianą siłą. Udowadnia, że brutalność można na scenie pokazać w bardzo różny sposób. Aktorsko spektakl jest zjawiskowy. Artyści przekazują plastycznością swoich ról cały wachlarz uczuć i emocji. Są prawdziwi, zatraceni w swoich postaciach i przez to porywający. Prawdziwy zachwyt budzi Hanna Pálos, Żydówka, która ze swoim maleńkim dzieckiem została żywcem spalona w stodole. Pálos, mimo swojej niezwykle delikatnej urody, buduje postać bardzo silną, przenikliwą i szalenie prawdziwą.

„Nasza klasa” to spektakl bardzo trudny, wymagający od wszystkich twórców ogromnej odwagi. Nie jest też łatwy dla widza, bo to w końcu opowieść o okrucieństwie świata i ludzi. O tragediach, które towarzyszą naszemu życiu i o zmianach, które pod ich wpływem w nas zachodzą.

Czy koledzy z jednej klasy mogą stać się największymi wrogami? Stanąć po dwóch stronach barykady, pluć na siebie? Jaką wartość będzie miało życie kolegi, gdy starasz się ratować swoje własne? Kogo poświęcisz? Wybierzesz mniejsze zło? A może sam będziesz wolał zginąć?

Spektakl na podstawie dramatu Słobodzianka to mocny, kontrowersyjny obraz, który zostaje w pamięci na długo; pełen refleksji nad życiem, siłą przyjaźni i lojalności. Przede wszystkim jednak to przedstawienie o sile naszego działania i energii, jaką wysyłamy w świat. Ciekawa forma i genialne aktorstwo węgierskiej inscenizacji zasługują na najwyższe uznanie. Dobrze się stało, że podczas 33. Warszawskich Spotkań Teatralnych mieliśmy szansę ten spektakl przeżyć i zobaczyć.

Katarzyna Binkiewicz /TeatrdlaWas/

Sobota - Spotkania z twórcami spektakli

 

 

 


Dziś zapraszamy na spotkania z twórcami spektakli "Wiśniowy sad" Teatru Polskiego w Bydgoszczy, "Król Ryszard II" Teatru im. Stefana Jaracza i "Słoń i kwiat" Grupy Coincidentia i Białostockiego Teatru Lalek.

 

Spotkanie po spektaklu "Słoń i kwiat" odbędzie się o 16.30 w Teatrze Studio

Spotkanie po spektaklu "Wiśniowy sad" odbędzie się o 20.45 w Sali im. Witolda Zatorskiego w Teatrze Dramatycznym

Spotkanie po spektaklu "Król Ryszard III" odbędzie o 23.30 w Teatrze Polskim im. A. Szyfmana

 

Na wszystkie spotkania wstęp wolny.

 

partnerzy.jpg